Przekaż 1,5% podatku
Wesprzyj nas

Zapadający w pamięć sen

Amelia nigdy nie zapomniała chwili, kiedy po raz pierwszy przyniosła do domu swoją nowo narodzoną córeczkę, Zosię. Wypełniona radością i nieśmiałym entuzjazmem weszła do mieszkania, przytulając maleństwo do piersi. Dwa świeże bukiety róż ozdabiały salon – jeden od męża, drugi od babci Zosi, która była bardziej podekscytowana od kogokolwiek innego.

Przez pierwsze dni Amelia robiła wszystko, co podpowiadała jej intuicja. Gdy Zosia popłakiwała, od razu ją przytulała, karmiła, śpiewała kołysanki. Maleństwo za każdym razem uspokajało się po chwili, czując bliskość i ciepło mamy. W dzień nosiła Zosię w chuście a nocami spały razem. Amelia rozkoszowała się bliskością ze swoją córeczką.

Jednak pewnego dnia, w trakcie kontrolnej wizyty u pediatry, Amelia usłyszała słowa, które wstrząsnęły jej matczyną intuicją:

„Pani Amelio, proszę się nie przejmować, że Zosia czasem długo płacze. Niemowlęta muszą się 'wypłakać'. Nawet dwie godziny ciągłego płaczu nie są dla dziecka niebezpieczne. To uczy je samodzielności.”

Młoda mama była zdumiona. Lekarz – uważany za autorytet wśród rodziców w okolicy – mówił stanowczo. „Dwie godziny?” – myślała Amelia z niepokojem. W jej wspomnieniach było żywe przeświadczenie, że płacz to dla dziecka jedyna możliwość komunikacji, jedyny sposób, by powiedzieć: „Mamo, Tato, potrzebuję pomocy, przytulenia, bezpieczeństwa”. Ale czy mogła kwestionować zalecenia specjalisty?

Z biegiem czasu w głowie Amelii zaczęło kiełkować ziarno zwątpienia. Przecież każdy płacz Zosi wydawał się osobnym wołaniem – głód, chłód, ból brzucha, a czasem po prostu tęsknota za ramionami mamy. Ale słowa lekarza wracały: „To normalne. Proszę się nie przejmować. Nie szkodzi jej to.”

Na początku Amelia próbowała „dawać Zosi szansę”, by nauczyła się samoregulacji. Raz, gdy mała zaczęła płakać tuż po karmieniu, Amelia zamiast natychmiast jej pomóc, zajęła się składaniem prania, zrezygnowana powtarzając w myślach: „Wytrzymam, dam jej te kilkanaście minut”. Płacz trwał długo – dłużej, niż Amelia wyobrażała sobie, że można znieść. Wreszcie, po kilkudziesięciu minutach, rozpaczliwe kwilenie zamieniło się w bolesne jęki. Amelia doskoczyła do kołyski i zobaczyła zapłakaną, zupełnie wyczerpaną twarzyczkę córki.

Tego dnia nie mogła się pozbyć wrażenia, że coś jest nie w porządku. Zosia była niespokojna, spłoszona dotykiem. Jakby przez ten czas zdążyła utracić zaufanie do mamy. A może – jak tłumaczył sobie rozum Amelii – to tylko przypadkowa zbieżność?

Powrót do natury

Kilka dni później Amelia zdecydowała się usiąść do komputera. Z ciekawości przejrzała artykuły naukowe dotyczące płaczu niemowląt. Trafiła na historie innych matek i ojców, którzy również próbowali metody „wypłakiwania się” dziecka. Czytała: „Moje maleństwo przestało tak bardzo płakać – ale stało się bierne i apatyczne”. Ktoś inny wspominał: „Zaczęłam zauważać, że zamiast uczyć się uspokajać, maluszek zaczął bać się zasypiać w łóżeczku”.

Te relacje poruszyły Amelię do głębi. Zaczęła zauważać, jak wiele badań potwierdza, że komunikacja dziecka przez płacz jest kluczowa dla jego rozwoju i że szybkie reagowanie na sygnały niemowlęcia sprzyja budowaniu bezpiecznej więzi. Świadomość, że długotrwały płacz może prowadzić do przeciążenia układu nerwowego, wystąpienia nadmiernego stresu, wynikającego z obniżonego poczucia bezpieczeństwa, wzmocniła jej macierzyńską intuicję.

Pewnego wieczoru, gdy Zosia zaczęła płakać z niewiadomego powodu, Amelia bez wahania wzięła małą na ręce. Kołysała ją delikatnie, śpiewając piosenkę z dzieciństwa, którą pamiętała z czasów, gdy sama była mała. Szeptała Zosi do ucha, masowała jej brzuszek, aż córeczka na nowo poczuła się kochana i zaopiekowana. Gdy mała usnęła, Amelia pomyślała: „Czy naprawdę musiałam walczyć z własną intuicją, żeby zrozumieć rzecz tak oczywistą?”

Sen

Tej nocy przyśnił jej się przedziwny sen – była w nim lekarzem pediatrą, przekonującym młodych rodziców, by „pozwolili dziecku popłakać dla jego dobra”. W śnie widziała maluszki leżące w oddzielnych łóżeczkach, zapłakane i samotne, bez dotyku, bez poczucia bezpieczeństwa, jakie daje bliskość rodzica. Widziała ich oczy przepełnione strachem i niezrozumieniem. Jednocześnie czuła pulsujący ból w sercu, jakby co chwila ktoś powtarzał: „To normalne. Nie szkodzi.”

Gdy się obudziła, łzy spływały jej po policzkach. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiła, było przytulenie Zosi, która spała w kołysce obok. Pocałowała jej ciepłe policzki, obiecując, że zawsze będzie jej wsparciem, niezwłocznie reagując na płacz – przecież długotrwałe zaniedbywanie tego sygnału jest sprzeczne z tym, co podpowiada każdy instynkt macierzyński.

Epilog

Amelia już nigdy więcej nie pozwoliła Zosi „wypłakiwać się” do granic wytrzymałości. Kiedyś, za kilka lat, choć córeczka będzie rozumiała już dużo więcej, wciąż potrzebować będzie upewnienia się, że mama usłyszy jej wołanie o pomoc. Ta codzienna bliskość, wzmocniona odpowiedzią na płacz w okresie niemowlęcym, zbuduje w Zosi głębokie przekonanie, że rodzic jest po to, by ją chronić i rozumieć jej potrzeby.

W ten sposób Amelia odkryła siłę rodzicielskiej intuicji i pragnęła podzielić się tym z innymi: płacz to nie tylko dźwięk wypełniający ciszę – to sygnał, że dziecko potrzebuje kontaktu i zaopiekowania. Nie warto lekceważyć tych łez w imię teorii o „nieszkodliwej, dwugodzinnej lekcji samodzielności”. Bo za każdą z tych łez kryje się ważna prośba, a odpowiedzią na nią powinna być fizyczna i emocjonalna bliskość, a nie cisza.

Waldemar Lipiński
Rodzicielstwo Przyjazne Dziecku

Zapisz się do newslettera
Otrzymuj  powiadomienia o nowych artykułach, ciekawostki, porady dla rodziców i wiele więcej.

Zapisując się akceptujesz naszą Politykę Prywatności.

poczta, mail
Zbuduj swoje szczęście 
z metodą świadomej sprawczości
Testy psychologiczne
Skorzystaj z przygotowanych przez
Fundację XXII bezpłatnych narzędzi,
by lepiej poznać siebie

Bezpłatne testy
Udostępnij ten artykuł:
Illustrations by Icons8